No, w końcu. Wygląda mi to na przełom. Dzisiaj Mały sięgnął po brokuła, który leżał przed nim na stole i włożył sobie do buzi. Nie udało się to przy pierwszej próbie, o nie. Kilka razy brokuł wypadał z ręki, ale w końcu został doniesiony.
Nie mogę napisać, że "potem to już poszłooo...", bo inne pokarmy wciąż trudno mu chwycić. A jak już doniesie coś, to też mało zje. Jabłko skrobie trochę ząbkami, smokta suszonego pomidora itepe. Ale po raz pierwszy chyba dotarło do mojego Dziecka, że jedzenie służy do jedzenia. Hura!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz