BLW nauczyło mnie zaufania do dziecka, tak dużego, że nie boję się, gdy próbuje obsłużyć się widelczykiem czy kubkiem. Wiem, że nic jej nie będzie, że sama sobie krzywdy nie zrobi. Ale czy nie miałam tego zaufania wcześniej? Chyba nie w takim stopniu. Każda mama się boi o swoje dziecko. Strach napędzają ludzie otaczający młoda mamę, a raczący od samego początku dobrymi radami (znacie to skądś?). A zazwyczaj zaczyna się od karmienia piersią. Bo przecież samo mleko nie wystarczy… A może pokarm jest za chudy? A dziecko może za mało przybiera? Za mało wałeczków? Szał ten napędzają siatki centylowe , a rozszerzanie diety tylko to wariactwo potęguje, bo przecież jak można dziecku dać jedzenie i nie wiedzieć ile zjadło? A może to my- dorośli chcemy mieć kontrolę nad wszystkim? Liczymy jedzenie, zasikane pieluszki, ilość kupek…
Chyba trochę zeszłam z tematu. A może jednak nie? Przecież to wszystko jest ze sobą połączone, to dalej jest kwestia zaufania, że dziecko sobie krzywdy nie zrobi. Co to za różnica czy krzywdą będzie wsadzenie widelca w oko czy głodzenie się. Mąż w takich chwilach twierdzi, że to tak jak te maczety z „W głębi kontinuum” (serdecznie polecam- to jego ulubiona książka)- Indianie mają tyle zaufania do swoich dzieci, że pozwalają im się bawić ostrymi przedmiotami, a te nigdy nie robią sobie nic złego- a Młodej ufa bardziej niż mnie- prędzej nieszczęście będzie, kiedy ja nieopatrznie ją szturchnę niż sama miałaby się nożem bawić.
A krztuszenie? Ryzyko? Gill Rapley doskonale to opisała. Zauważyliście, że dziecko ma odruchy wymiotne, kiedy za głęboko coś wsadzi do buzi, nawet jeśli byłaby to tylko ręka? To jego odruch obronny przed zakrztuszeniem. Wiele razy obserwowałam go, kiedy Młoda wsadziła do buzi za duży kawałek. Kiedy nie mogła do wypluć, wymiotowała. Tak to natura wymyśliła, że dzieci maja bardzo blisko ten punkcik, który za wymioty odpowiada. Z czasem on się przesuwa w głąb, ale dzieje się to na tyle powoli, żeby dziecko się nauczyło jak jeść, żeby się nie zakrztusić, czyli jak jeść bezpiecznie. Młoda radzi sobie z tym co raz lepiej, już nie wymiotuje, a tak manewruje językiem, że łatwo niechciane kawałki wypadają z buzi.
Jest to fascynujące jak świetnie sobie z tym radzi i jak jest skupiona na tym.
Dlatego jedna rada niezależnie od tego jak się karmi. Trochę zaufania , a będą efekty.